Tutaj powinien być opis

Co można odwirować z mleka, czyli wyjazd integracyjny do Mniszek.




      11.10.2019 dwie kolejne klasy, tym razem Vc i VI c wybrały się na wyjazd integracyjny współfinansowany przez UMiG Ośno Lubuskie. Pojechały do Centrum Edukacji Przyrodniczej i Regionalnej w Mniszkach koło Międzychodu.  I już na początku należy się słowo wyjaśnienia. Dwa zespoły klasowe pojechały tego samego dnia, z tym samym biurem podróży i w to samo miejsce, ale skorzystały z zasady: każdy sobie rzepkę skrobie. Były osobne autokary, osobni animatorzy i osobne zajęcia. Mijaliśmy się na terenie i w pomieszczeniach starego folwarku, ale wszystkie zajęcia miały na celu integrowanie każdej klasy we własnym kręgu. Wspólne było końcowe ognisko, które stało się pretekstem do wymiany na gorąco wrażeń po arcyciekawych warsztatach. A było niezwykle emocjonująco. Z opisu wycieczki wynikało, że dużo będzie się działo, jednak na miejscu okazało się, że atrakcji było znacznie , znacznie więcej niż zapowiadano. Obie klasy mogły poznać tajemnice ginących zawodów, m.in. kowala, bednarza, bartnika, szewca, praczki czy prasowaczki. I to uczniowie nie tylko obejrzeli warsztaty i maszyny dawnych mistrzów, ale na chwilę mogli sami nimi się stać. Tak więc próbowali wykuć podkowę i podkuć konia- z braku tegoż podkuwali buty rówieśnikom , robili klepki do beczek, wiercili, strugali, robili szewskie kopyta na buty, prasowali wałkiem czy szukali duszy w żelazku. Zobaczyli, jak się wiruje miód, czy jak wyglądały pierwsze pralki. Odwiedzili też sklep kolonialny(wcale nie dla kolonistów),w którym zobaczyli wiele ciekawych produktów, ale też niezwykłą lodówkę chłodzącą bryłami lodu. Nosili wodę nosidłami i prali na tarach. Na chwilę zasiedli w ławach szkoły sprzed wieków:  pisanie prawdziwym ptasim piórem maczanym w atramencie okazało się wcale niełatwym zadaniem, ale za to małe ścieralne tabliczki zamiast zeszytów-kusząca perspektywa-zawsze można by powiedzieć, że zadnie było, tylko się zmazało. Odwiedzili też magiczny las z jego mieszkańcami, mogli z bliska zobaczyć różne zwierzęta i podejrzeć ich leśne mieszkania. A potem zaczęły się konkretne warsztaty. Najpierw wyrabianie świec z pszczelego wosku. Krótki wykład o pszczołach i ich roli w przyrodzie(wstępną wiedzę usłyszeliśmy w czasie wizyty u bartnika), potem każdy zrobił swoją świeczkę. Następnie dowiedzieliśmy się, jak wyplata się różne przedmioty z wikliny, ale wcześniej odbyliśmy krótką wyprawę do Ameryki, skąd mieszkaniec Trzciela -Eryk, przywiózł wiklinę do Polski. Postanowiliśmy poczuć się, jak zdobywcy Dzikiego Zachodu i każdy wyplótł sobie mały wóz osadnika. I najbardziej wyczekiwany moment-zajęcia ceramiczne. Każdy dostał kawałek gliny i mógł z niej sobie zrobić dowolną figurkę czy małą rzeźbę, a potem……koło garncarskie i „wykręcanie” wazoników, amfor, dzbanuszków. ACH! To było cudowne, gdy z bryłki szarej masy spod dłoni wynurzały się piękne naczynka. Wszystko, co stworzyliśmy zabraliśmy ze sobą, każdy mógł pokazać w domu, co zrobił i czego się nauczył. Przy każdej czynności nie brakowało śmiechu i pozytywnych emocji. Był też czas na herbatę czy gorącą czekoladę. Organizatorzy w ramach swej wielkiej gościnności poczęstowali nas przeogromnym przepysznym ciastem drożdżowym domowej roboty. A potem jeszcze wizyta w domowej mleczarni i wielkie zaskoczenie, ponieważ młodzi odkrywcy niezwykle się zdziwili, gdy okazało się, że mleko można odwirować, ale nie, jak ktoś powiedział, ze śmieci, tylko ze śmietany, a z niej zrobić masło, do czego wszyscy ochoczo przykładali ręce. W czasie warsztatów czas płynął tak szybko, że zabrakło go na prawdziwe ognisko, dlatego opiekujący się nami piloci upiekli kiełbaski, które wszyscy z ogromnym apetytem zjedli, a na ognisku upiekliśmy tylko pianki, bo choć gospodarze nas nie wyganiali, musieliśmy jechać do domu - przecież czekali na nas rodzice. Było naprawdę ciekawie i zabawnie, animatorzy dbali, by każdy mógł wcielić się w jakiegoś fachowca i spróbować sił w którymś zawodzie. Przenieśliśmy się w czasie i bardzo nam się podobało. Co ciekawe, opiekunowie obu klas: Alicja Niziałek i Jerzy Baranowski oraz  Ilona Maroń i Małgorzata Soloch też chętnie włączali się do warsztatowych zadań, by razem z uczniami skręcać, wyplatać czy wiercić  różne przedmioty.

Wyjazd na pewno na długo pozostanie w pamięci, przypominać o nim będą wykonane przedmioty. Uczniowie lepiej się poznali, współpracowali, ale i rywalizowali ze sobą, a tak przecież ma wyglądać wspólna praca w klasie przez najbliższych kilka lat.

 

Relację złożyła w imieniu wszystkich uczestników: Małgorzata Soloch